Holandia – wiatraki, sery i tulipany

Po przylocie do Amsterdamu udamy się na farmę, gdzie wytwarzane są holenderskie sery. Ser produkowany jest z mleka pochodzącego od tutejszych krów i przyprawiany ziołami oraz innymi dodatkami, jak na przykład trufle, czosnek, szczypiorek czy imbir. Tradycja produkcji serów ma w Holandii ponad 400 lat. Już w średniowieczu powstał oficjalny rynek produktów mleczarskich z kontrolą zarówno jakości jak i wagi serów. Smak typowego holenderskiego sera można opisać jako kremowy z lekką domieszką soli i z charakterystycznym posmakiem. Intensywność smaku sera może być różna i zależy naturalnie od okresu leżakowania. Podczas degustacji sami będziemy mogli ocenić jakość holenderskich serów i wybrać te, które smakują nam najlepiej. 

Następnie pojedziemy na kolację do hotelu.

Do Holandii najlepiej jest przyjechać wiosną, kiedy rosnące tu tulipany i inne kwiaty rozkwitają feerią barw i tworzą wielobarwne kobierce. Dlatego dzisiejszy dzień spędzimy w Keukenhof, słynnym parku kwiatowym, gdzie swoim pięknem uwiedzie nas nie tylko 800 gatunków tulipanów, ale również lilie, hiacynty, narcyzy, róże, orchidee i wiele innych gatunków kwiatów. Tutejsi ogrodnicy – prawdziwi artyści w swojej profesji – wyczarowują niezwykłe kształty i kompozycje kwiatowe w ogrodach i szklarniach. To prawdziwa uczta dla oczu. Nazwa Keukenhof oznacza „ogród kuchenny” i w XV wieku uprawiane tu właśnie były warzywa na potrzeby kuchni zamku Teylingen. W 1949 roku hodowcy roślin cebulkowych w tym tulipanów i narcyzów zorganizowali wystawę najwspanialszych odmian kwiatów w starym parku. Wystawa była ogromnym sukcesem i zaczęto ją organizować co roku na wiosnę. Tulipany zostały sprowadzone do Europy z Imperium Osmańskiego w XVI wieku. Do Holandii, znanej obecnie jako ojczyzna tulipanów, sprowadził je Carolus Clusius, jeden z najwybitniejszych botaników 16w., który został szefem nowego ogrodu botanicznego w Leiden w 1590 roku. Na wszelkie sposoby próbował nie dopuścić do rozprzestrzenienia się jego ekskluzywnych roślin, ale wkrótce wykradziono tyle cebulek, że powstał cały przemysł handlu roślinami cebulkowymi. Było ich jednak ciągle niewiele, ponieważ trudno było je rozmnażać. Za sprawą bogacącej się klasy średniej oraz arystokracji które zaczęły konkurować ze sobą co do posiadania najrzadszych odmian tulipanów kwiaty te stały się niebawem symbolem luksusu i pozycji społecznej. Ogromny popyt na rośliny cebulkowe nakręcił wysokie ceny, co przyciągało do ich uprawy coraz więcej osób. W latach 30. XVII wieku tulipanami handlowano na giełdach holenderskich miast a niebywały popyt na te kwiaty sprawił, że wielu Holendrów zaczęło spekulować na tym rynku. Spekulanci wtargnęli na rynki, handlując cebulkami, a nie kwiatami, co  powodowało, że  to nadchodzące żniwa były przedmiotem spekulacji. W końcu rynek wyrwał się spod kontroli – aż pewnego dnia wiosną 1637 r. rynek tulipanów załamał się i ceny spadły w ciągu nocy. Większość nie przewidziała zmian i straciła wszystko. Dlatego tulipanową manię  uważa się za pierwszą katastrofę finansową.

Dziś zwiedzimy Amsterdam, będący największym miastem Holandii słynącym ze swojego liberalizmu, bogatej kultury i niezliczonych kanałów oraz muzeów. Miasto ma fascynującą historię i z całą pewnością należy do najbardziej wyjątkowych miast na świecie. Przed południem odwiedzimy szlifiernię diamentów. Holendrzy słyną na świecie jako eksperci od tych cennych kamieni, a Amsterdam jest centrum handlu diamentami nieprzerwanie od XVII wieku. Spacerem przejdziemy do słynnego pływającego targu kwiatowego, Bloemenmarkt przy kanale Singel między Vijzelstraat i Koningsplein. Można tu kupić wyjątkowe i przepiękne kwiaty oraz cebulki ciekawych roślin. W pobliżu znajduje się wiele sklepików z dziełami sztuki i pamiątkami. Następnie popłyniemy w rejs po słynnych amsterdamskich kanałach. To właśnie kanały nadają Amsterdamowi wyjątkowy nastrój. Podobno w Amsterdamie jest więcej kanałów niż w Wenecji, a samych mostów nie sposób zliczyć. Wyróżnić można trzy główne kanały wskazujące miejsca dawnych wałów otaczających miasto w różnych okresach. Kanał wewnętrzny nazywa się Herengracht, na zewnątrz leży kanał Keizersgracht, a jeszcze dalej Prinsengracht. Popłyniemy kanałami przy których znajdują się kwitnące drzewa, zaparkowane rowery, małe kafejki i potężne domy kupieckie, pochodzące z okresu największej potęgi miasta w XVII wieku.  Wszędzie mijać będziemy przycumowane do brzegów barki, tak charakterystyczne dla Amsterdamu. Warto spróbować potraw sprzedawanych w ulicznych budkach. Świeży śledź jest holenderską specjalnością, zwłaszcza jeśli oferowany jest przez ulicznych sprzedawców z pieczywem, konserwowanymi ogórkami i cebulką. Może to być wspaniała odmiana po międzynarodowych hamburgerach. Holenderskie naleśniki podawane są nie tylko z dżemem i lodami, ale również z szynką, bekonem, salami i serem w różnych kombinacjach, jako bardziej sycąca wersja czegoś na kształt pizzy. Miłośnicy zakupów znajdą tu pełno przeróżnych sklepów, od wielkich domów towarowych po maleńkie sklepiki sprzedające lokalny design i lokalne produkty. 

Późnym popołudniem wrócimy do hotelu na kolację.

Dzisiaj pojedziemy do Aalsmeer, największej na świecie giełdy kwiatów. Codziennie przez giełdę przechodzą miliony ciętych kwiatów pochodzących z każdego zakątka świata i trafiających później do różnych miejsc w Europie. Podobno budynek, które mieści te wszystkie kwiaty jest trzeci co do powierzchni na świecie, równy dziewięciu boiskom piłkarskim. Największe obroty giełda odnotowuje przed takimi dniami jak Dzień Matki i Walentynki. Aukcja prowadzona jest według holenderskiej tradycji aukcyjnej, czyli zaczyna się od wywołania najwyższej ceny i schodzi z ceną w dół, aż ktoś ją zaakceptuje. Wszystko dzieje się w oszałamiającym tempie.

Po odwiedzeniu giełdy pojedziemy na zwiedzanie Holandii, która jest wyjątkowym krajem. Duża część kraju leży w depresji i jest dawnym dnem morza, a niektóre rejony położone są aż sześć metrów pod poziomem morza. Wyrwany morzu ląd jest utrzymywany za pomocą ogromnych wałów i pomp. Zanim wynaleziono pompy maszynowe, wykorzystywano wiatraki odpompowujące wodę.

Udamy się do miasteczka, Zaanse Schans, na północ od Amsterdamu, słynącego ze świetnie zachowanych wiatraków. Powstał tu skansen, w którym przywrócono klimat XVIII i XIX Holandii z dawnymi drewnianym domami, stodołami, wiatrakami, sklepami i warsztatami. Najstarszy wiatrak pochodzi z XVII wieku a wszystkie stoją w labiryncie kanałów w całkowicie płaskiej okolicy. Zwiedzimy też zabytkową wioskę rybacką Volendam, która doskonale pokazuje historię Holandii. Z pewnością zachwycą nas barwne drewniane domy i port pełen starych kutrów, jakie inspirowały Picassa i Renoira. Czasami mieszkańcy wioski przechadzają się w tradycyjnych strojach ludowych i drewniakach, co tworzy absolutnie cudowną atmosferę. Kobiecy strój ludowy rejonu Volendam jest spełnieniem naszych wyobrażeń o Holandii, aczkolwiek stroje te różnią się w zależności od regionu. Przy tej okazji można wspomnieć, że podobno typowe holenderskie drewniaki miały chronić stopy przed błotem, gliną i resztkami ryb, jakie zalegały na ulicach. Po całym dniu pełnym wrażeń czas już na powrót do hotelu, gdzie czeka na nas ostatnia holenderska kolacja.

Po śniadaniu wyjedziemy z hotelu i udamy się do Rotterdamu, który jest obecnie najmodniejszym miastem w Europie. Delta wokół Rotterdamu powstała z połączenia wielu rzek uchodzących w tym miejscu do Morza Północnego. Często nazywa się ją deltą Renu, ponieważ Ren jest największą z tych rzek. Mamy tu ogromne bogactwo wysp, jezior i co najważniejsze, dróg wodnych! To właśnie one sprawiają, że Rotterdam jest dynamicznym, międzynarodowym miastem z czwartym co do wielkości i z pewnością najruchliwszym portem świata. Rotterdam jest jednak nie tylko miastem portowym, ale kipi energią i wiarą w przyszłość. Duma Rotterdamu, Most Erazma, zwany Łabędziem ma bardzo szczególną konstrukcję. Również hala targowa Markthal jest największą w Holandii zadaszoną halą o wyjątkowej architekturze. Budynek został otwarty pierwszego października 2014 r. i wypełnił się restauracjami, barami i sklepami z żywnością. Markthal został zaprojektowany przez hipsterskie biuro architektoniczne i jego konstrukcja przypomina tunel. Blisko hali targowej, w dzielnicy Blaak znajdziemy też słynny żółto-szary krzywy dom Pieta Bloma.  
Następnie przejedziemy do Amsterdamu. Będziemy mieli czas na ostatnie zakupy. Sklepiki ciągną się tu kilometrami i oferują buty, ubrania, torby, perfumy i pamiątki o jakich tylko możemy zamarzyć. Stoisk z serami nie można po prostu zliczyć a cebule kwiatów kupić można absolutnie wszędzie. 

Następnie pojedziemy na lotnisko, skąd polecimy do Warszawy.