Dofinansowanie projektów oraz pomoc ofiarom katastrof

Albatros pomaga ofiarom katastrof czy mieszkańcom krajów rozwijających się nie tylko poprzez duże organizacje pomocowe takie jak Folkekirkens Nødhjælp (duński odpowiednik Caritasu) czy Czerwony Krzyż, lecz także bezpośrednio, biorąc udział w wielu projektach. Preferujemy takie projekty, w których mamy wpływ na decyzje oraz możliwość oceny efektów. 

Projekty powinny mieć związek bądź z naszą obecnością, bądź z obecnością naszych podróżnych oraz pozytywny wpływ na sytuację na danym terenie. Pierwsze na co zwracamy uwagę to: warunki pracy zatrudnionych, edukacja lokalnej ludności, a także znaczenie projektu dla lokalnej społeczności. Budujemy szkoły, wiercimy studnie, opracowujemy programy kształcenia oraz definiujemy największe potrzeby. Może to być na przykład czysta woda pitna, porządne kuchenki lub zasadzenie drzew. W Masai Mara przez wiele lat sadziliśmy do 20 000 drzew rocznie, aby zrównoważyć wycinkę drzew.

W RPA doszło do paradoksu, gdyż z jednej strony pomagaliśmy wioskom w pobliżu naszego obozu Kruger Camp, a z drugiej strony zwalczaliśmy kłusownictwo, w które zamieszani byli niektórzy mieszkańcy tych samych wiosek. Dlatego dzisiaj wydajemy sporo pieniędzy na ochronę nosorożców i innych zagrożonych gatunków zwierząt, lecz także na tworzenie dobrych warunków pracy, zainspirowani skandynawską kulturą pracy, która pod wieloma względami różni się od kultury pracy w RPA. Regularnie zapraszamy uczniów lokalnych szkół na safari do parku Krugera, żeby nauczyć ich jak dbać o przyrodę i doceniać jej wartość. 

W ciągu ostatnich 35-40 lat Albatros rozbudował na całym świecie ogromną sieć kontaktów, które są na bieżąco pielęgnowane przez nasze biuro główne w Kopenhadze i przez ponad 800 zaangażowanych przewodników. Efektem tego są liczne mniejsze lub większe akcje pomocowe, w których mogliśmy reagować szybko i skutecznie. W związku z powodzią w Myanmar (Birma) nasz lokalny partner zapytał, czy chcemy pomóc i wypełnić ryżem statek turystyczny, który i tak w tej sytuacji trzeba było odwołać, aby następnie wysłać go do ludzi, którzy utknęli w błocie w delcie rzeki. Za ledwie 30 000 zł  mogliśmy pomóc szybciej niż międzynarodowe organizacje pomocowe. Po zniszczeniu Hawany przez orkan, nasz lokalny przewodnik zapytał, czy moglibyśmy wspomóc finansowo najbiedniejsze rodziny, które z różnych przyczyn nie mogły liczyć na inną pomoc. W ten sam sposób pomagamy wielu naszym partnerom w krajach rozwijających się. To może być spalona herbaciarnia w Nepalu lub zniszczona łódź rybacka w Sri Lance. Bliski kontakt z partnerami pozwala nam od czasu do czasu za niewielkie środki uczynić dużo dobrego. Działania te nie mają bezpośredniego związku z naszymi wycieczkami czy codzienną pracą, ale dają nam wiarę w sens tego, co robimy, jednoczą i motywują.

Najstarszą tego typu inicjatywą jest projekt Penan, w którym wspieramy małe plemię, zamieszkujące las tropikalny na Borneo. Projekt rozpoczął się prawie 30 lat temu w formie kampanii przeciw wycinaniu lasu tropikalnego, w którym mieszkali. Musimy przyznać, że tamtą walkę przegraliśmy - wygrała „zrównoważona” produkcja oleju palmowego. Jako że pozostałe organizacje zupełnie się poddały, na warcie zostaliśmy tylko my. Postanowiliśmy więc kontynuować pomoc, choćby dlatego, że nikt inny tego nie robi.

Poniżej opisy poszczególnych projektów: